
Gość: Maciej
Honda systematycznie leczy mnie ze stereotypowej perfekcji jaką rzekomo wszystkie Hondy demnostrują. Skuter wizualnie piękny, silnik miodzio, wygodna kanapa ale najwieksza bolączka to przekładnia CVT.
Podobny problem ma miejsce w Forzach 350 (ten sam silnik). Przekładnia przy ruszaniu szarpie niemiłosiernie, potrzeba kilka kilometrów żeby sie nagrzała i zaczęła prawidłowo działać. W okresie zimowym i jesiennym czuję się jakbym jeździł tanim chinolem. To jest nieakceptowalne w skuterze który ma przejechane 15 tys km. Na forach Hondy pojawiają się te same historie już przy 1000km+
Rozbieranie przekładni, czyszczenie i smarowanie elementów które powinny być smarowane pomaga na kilkadziesiąt kilometrów. Później problem powraca. Innym rozwiązaniem jest przytrzymanie hamulca i danie gazu tak żeby 'ułożyć' napęd. To rzeczywiście pomaga ale znowu tylko na chwilę i nie rozwiązuje głębszego problemu jakim jest wadliwa inżynieria przekładni.
Nie akceptuję komentarzy typu 'CVT tak ma'. Nie ma, jeździłem kilkoma skuterami w moim życiu i to przez 10 miesięcy w roku i chodziły jak masło. Liberty 125 czy nawet Kymco nie miały takiego problemu.
Drugi raz nie kupiłbym takiego bubla za 20 koła.
