MZ ETZ 251

W tych latach jedna z niewielu alternatyw na polskim rynku.
Motocyklem zrobiłem około 30tkm sam i z pasażerem.
Zrywny silnik o ładnym brzmieniu, spalanie 4-5l/100km, z pasażerem prędkość podróżna to +/-90km/h. Do 110 jazda jako taka.
Silnik podatny na przegrzanie. Raz zamordowany będzie wymagać remontów co 10tkm. Fabrycznie, jeśli dbano, jeździł bez remontu całe lata.
Zawieszenie jak na te lata dobre, ale wyważenie motocykla (jego geometria) znacznie gorsze niż w poprzedniej ETZ250. Ta starsza była o niebo stabilniejsza.
Hamulce dają radę - tarczowy dawał dużą przewagę do konkurencji i hamował niebo lepiej od jaw czy Cezetek

Motocykl jeśli go porównamy do komunistycznych to był najlepszy. Najmniej się psuł.
Jeśli porównamy do japońskich motocykli 2T z lat 80-tych to ETZ 251 przegrywa z każdym motocyklem o podobnej pojemności.
Użytkując go dziś:
-do ETZ 251 są bardzo duże problemy z częściami a zasadniczo większość nie jest do dostania.
-Wygodny motocykla do do dalszych tras.
-Mało miejsca dla dwóch, chyba że ważą po 70kg.
-Przy 100km/h spalanie 7L
-Prędkość maksymalna 115-120km/h
-Piękny dźwięk znacznie lepszy od jakiegokolwiek 4T
-felgi podatne na wykrzywianie
-tylny wahacz zawsze będzie wygięty jest za cienki.
-Przedni hamulec średniej jakości.
-Remont generalny po przebiegu 40tys km jeśli użytkujemy go normalnie.
-na postoju nie zrzucimy biegów.
-świetne rozwiązanie łańcucha w obudowie, smarujesz raz na 5tys km naciąg też raz na 5 tys km.
-Dzisiaj jest to dość słaba 250 jednak i tak mocniejsza niż każda chińska chłodzona powietrzem.
-Nerwowo zachowuje się w zakrętach.

Mialem na poczatku lat 90-tych nowke 251 z Polmozbytu .

Zalety:
-silnik 2T dynamiczny jak na tamte czasy, miejsce i klase sprzetu
-bezproblemowe odpalanie z bezobslugowym elektronicznym ukladem zaplonowym
-przyzwoita jakosc, jak na demoludy
-tarcza z przodu
-sprzet dosc lekki i poreczny
-dobrze szla na kolo w przeciwienstwie do Jaw i CZ

Wady:
-slabo w zakretach. Prymitywna belkowa rama, telepiacy sie silnik zawieszony na poduszkzch, fabryczne opony Pneumat byly jak z drewna
-stacyjka bez patentowego kluczyka- wszystkie takie same
-realny licznikowy v-max 110 km/h. Wieksze wartosci wymagaly splotu sprzyjajacych okolicznosci (zjazd z gorki z wiatrem w plecy).
-geometria i zawieszenia powodowaly, ze wrazenie przyspieszenia bylo znacznie wieksze niz jego rzeczywista wartosc.
-kierunkowskazy wymagaly przerobki, bo z czasem samoczynnie zaczynaly sie obracac szklami w dol

Dawno nie widzialem na ulicy zadnej ETZ. Nawet na terenach bylej NRD, gdzie wciaz jezdzi mnostwo Simsonow, MZ-ek jest jak na lekarstwo.